wtorek, 15 listopada 2011

Słonecznie, wbrew temu, co za oknem...

Ostatnio sporo działam na gruncie kulinarnym. Wcześniej też gotowałam, a i owszem, ale to co się dzieje od około 10 dni to jakieś szaleństwo, gotuję potrawy których do tej pory nigdy nie robiłam. Króluje oczywiście kuchnia włoska... ale nikogo to już pewnie nie dziwi. Poniżej fotki toskańskich cantuccini, prawdziwych twardzieli, oraz włoskiego cieniasa czyli pizza w polskim wydaniu z pysznym „gorgim”, czyli gorgonzolą :)




W międzyczasie powstaja i inne cudaki. Oto kawałek poduchy – siedziska na fotele wiklinowe z balkonu, sfotografowany tylko fragment ze względów technicznych. Niżej naszyjnik, który egoistycznie wykonałam wyłącznie dla siebie bo uznałam że dość już chodzenia jak ten szewc bez butów!



A na koniec trochę pozytywnej energii i słońca w płatkach nagietka...